Uczciwy sprzedawca w sklepie turystycznym czy survivalowym powie nam, że jedynymi w pełni wodoodpornymi butami są kalosze. Będzie miał rację, choć nie do końca. Kalosze, owszem, nie dopuszczą wody do naszych stóp z zewnątrz, ale coś za coś – pot i para skraplająca się wewnątrz buta będzie miała bardzo ograniczone możliwości wydostania się z niego. W tej sytuacji nawet kalosze trudno zaliczyć do butów zabezpieczających nasze stopy w pełni przed wilgocią. Sztuka tkwi w zapanowaniu nad dwukierunkowością. Długie lata eksperymentowania na żywych organizmach ludzi gór, survivalistów i wszystkich tych, dla których dobre buty wodoodporne znaczyły tyle, co powietrze, zdają się w końcu przynosić rezultaty. Obecnie producentom butów militarnych udaje się zapanować zarówno nad wodą próbującą wnikać do buta z zewnątrz, jak i z odprowadzaniem tej zbierającej się w środku pod wpływem ciepła i ruchu stopy.
Co powinny mieć dobre buty wodoodporne?
Oczywiście chodzi o membranę. Mityczna wodochronna powłoka, która powinna spełniać swe zadanie bez żadnych specjalnych zabiegów ze strony użytkownika, zapewniająca wentylację i równowagę mikrobiologiczną. Mniej więcej tak przedstawiają to producenci i sprzedawcy. Jak to jest naprawdę z membraną, której obecność w danym modelu przekłada się na jego większy koszt? Okazuje się, że producenci i sprzedawcy nie mijają się znacząco z prawdą. Pod warunkiem, że na ich deklaracje nałożymy kilka zastrzeżeń. Po pierwsze, membrana zdaje egzamin przede wszystkim w modelach z wyższych półek. Te tańsze bardzo często są wodoodporne tylko na początku. Z czasem, w miejscach, w których but regularnie się zgina i marszczy, tańsze membrany ulegają załamaniu. Niszczy się ich mikrostruktura i zamiast chronić przed wilgocią, stają się dla niej furtką. Chodząc w butach z uszkodzoną membraną, wywołujemy efekt zbliżony do efektu podciśnienia – pracująca w bucie stopa zasysa wodę przez mikrouszkodzenia, przez co często dostaje się jej do wnętrza więcej niż w butach bez membrany. To kolejna ważna sprawa. Jeżeli celujemy w buty z niższej bądź średniej półki, lepiej wybrać model bez żadnej membrany, niż taki wyposażony w membranę pośledniej jakości. Tu ważne jednak, by warstwę zewnętrzną stanowiła skóra licowana. To jeden z najlepszych znanych człowiekowi sposobów na wilgoć. Dobrze zaimpregnowana skóra licowa nie ma prawa przepuścić wody, dopóki impregnat nie ulegnie utlenieniu i nie ulotni się. Obecnie istnieje szeroki wybór preparatów do impregnacji obuwia – od substancji w sprayu i atomizerów, przez różnego rodzaju kremy i pasty, po profesjonalne woski dedykowane specjalnie do skórzanych butów bez membrany. Trzeba bowiem zaznaczyć, że również najbardziej renomowani producenci obuwia na świecie posiadają w swoim asortymencie buty bez membrany, których cholewa skonstruowana jest z kilku warstw najwyższej jakości skóry. Nie są wcale tańsze od tych z Gore-texem. Posiadają bowiem ogromną zaletę: odznaczają się dużą oddychalnością. O butach z membraną trzeba powiedzieć, że ich oddychalność zawsze jest nieco gorsza. Membrana stanowi swoistego rodzaju „wąskie gardło”, w którym para wodna opuszczająca but musi przecisnąć się przez mikrokanaliki. Spowalnia to jej przepływ, a tym samym chłodzenie stopy.
Warto zaznaczyć, że teoria, iż buty z membranami nie wymagają stosowania żadnych preparatów, jest nieprawdziwa. Opinie takie krążą często nawet w kręgach ludzi zaznajomionych z surowym życiem w lesie i górach. Otóż dobra membrana – rzeczywiście – teoretycznie nie wymaga wspomagania impregnatami. Jednak skóra stanowiąca warstwę wierzchnią – już tak. Każdy, kto zaniedbywał tę sprawę przez szereg lat intensywnego użytkowania obuwia w zmiennych warunkach, musiał zauważyć rzecz następującą: skóra niekonserwowana, na przemian chłonąca wodę i wysychająca, ulega przesuszeniu, kurczy się lub rozszerza w zależności od stanu zawilgocenia. W efekcie ulega deformacjom i pęka. Pęknięcia, z początku delikatne i często ignorowane („co mi tam, przecież ma membranę”), z czasem się powiększają i stają szczególnie szkodliwe na odcinkach, na których skóra cholewki łączy się z podeszwą, odbojnikami czy gumowymi oblewami – słowem wszędzie tam, gdzie skóra łączy się z gumą. Połączenia te ulegają uszkodzeniu i nie jest to kwestia złego kleju. Klej najczęściej trzyma w dalszym ciągu dobrze, jednak pękająca skóra odspaja się stopniowo warstwami od gumy, doprowadzając do nieszczelności. Woda dostaje się wówczas do wnętrza buta w tych właśnie miejscach. Membrana pozostaje skuteczna. Po prostu najczęściej nie obejmuje ona swym zasięgiem fragmentów ogumionych, na których granicy w zaistniałej sytuacji pojawiają się przecieki. Dalszy ciąg każdy może sobie wyobrazić: gumy odchodzące całymi płatami, spękana i wyblakła skóra cholewek – krótko mówiąc, buty robocze po ostrym sezonie budowlanym.
Jak dbać o buty wodoodporne?
By tego uniknąć, trzeba stosować konserwację skóry, również w przypadku butów z membraną. Dzięki temu zachowa ona świeżość i elastyczność, i nawet jeżeli od czasu do czasu zmoknie, nie będzie od razu reagować starczym marszczeniem się. Trzeba pamiętać, aby do butów z membraną używać preparatów dedykowanych. Tylko takie umożliwiają konserwację skóry nie powodując zatykania mikrokanalików. Są to najczęściej środki w postaci kremu, pasty bądź wosku. Nie zaleca się używać preparatów w sprayu czy atomizerze. Co prawda aplikuje się je bardzo łatwo i szybko, jednak często powodują one przesuszenie skóry, a poza tym z reguły utrzymują się dość krótko w jej strukturze. Dotyczy to również butów bez membrany. Zdecydowanie lepsze dla ich trwałości i bezpieczeństwa okażą się pasty, woski i kremy, zamiast popularnych sprayów i atomizerów. Spraye okażą się natomiast idealne w przypadku tekstylnych powierzchni, takich jak nylon balistyczny. Wiele modeli zamiast tradycyjnej skóry posiada cholewki wykonane z takich właśnie materiałów. Są one lekkie, elastyczne i często niezwykle trwałe. Nie da się ich konserwować pastami, a przynajmniej nie jest to zalecane przez większość producentów. Spray idealnie dostarczy cząsteczki impregnatu w złożoną strukturę tekstylną, i choć zabieg trzeba z reguły powtarzać dość regularnie, nie powinien sprawiać większego kłopotu, ze względu na jego prostotę.